O nauce języka polskiego
Polacy a gęsi
Czy język polski naprawdę jest potrzebny do mieszkania w Polsce? Wychodząc na ulice Warszawy z łatwością porozumiemy się w innych językach. Podobnie jak do pozostałych europejskich stolic, przyjeżdża tu wielu turystów (a przynajmniej przyjeżdżało przed pandemią), a miejscowi odpowiadają na ich potrzeby. W restauracjach można po angielsku zamówić posiłki, w biletomatach kupimy bilety, wybierając interfejs w jednym z pięciu języków, a w licznych stołecznych księgarniach znajdziemy anglojęzyczne publikacje. Wiele spraw możemy też załatwić przy pomocy aplikacji dostępnych w dowolnym języku – usługi takie jak Google Maps, Uber albo Tinder pozwalają nam zostać w kręgu znajomych narzędzi i wymagają zwykle minimalnego kontaktu z językiem polskim. Ba, przeglądając te aplikacje niemal na pewno trafimy na innych cudzoziemców pracujących lub randkujących w Polsce.
O ile sytuacje wymienione powyżej dotyczą w dużej mierze turystów, bez znajomości języka polskiego i z przyzwoitą znajomością angielskiego da się całkiem sprawnie funkcjonować w Warszawie na dłużej. Wiele zagranicznych korporacji używa angielskiego jako oficjalnego języka komunikacji firmowej, a język polski, wchłaniający coraz więcej słów z angielskiego, pełni raczej funkcję gwary czy, w najlepszym wypadku, języka pomocniczego. Istnieją szkoły, w których językiem prowadzenia zajęć nie jest polski, a także kościoły, w których nabożeństwa odprawiane są w innych językach. To jeden z powodów, dla których bardzo wiele cudzoziemskich warszawianek i warszawiaków długo zwleka z rozpoczęciem formalnej nauki polskiego – w skrajnych przypadkach może to być i kilkadziesiąt lat, jeśli komuś udało się odpowiednio poukładać swoje życie.
Statystycznie 67 procent Polaków zna przynajmniej jeden język obcy (i w większości grup wiekowych tym językiem jest angielski). Jeśli zatem angielski stał się nieoficjalnym drugim językiem, dlaczego ktokolwiek miałby uczyć się polskiego?
Akcenty mniej pożądane
Problem pojawia się, gdy wyjeżdżamy z Warszawy (Krakowa, Poznania czy Gdańska) – poza dużymi miastami znajomość języków obcych znacznie spada. Przyglądając się ponownie statystykom odkryjemy, że aż 32,9 procent Polek i Polaków nie zna żadnego języka obcego, nawet w podstawowym stopniu. To prawie jedna trzecia populacji, która ma znacznie mniejszą możliwość komunikacji z cudzoziemcami, niż wspomniany już pracownik warszawskiej korporacji. Dodatkowo aż 59 procent pozostałej grupy posiada tylko podstawową lub bardzo podstawową znajomość języka, która, chociaż umożliwi najprostszą komunikację, często nie pozwoli na nawiązanie relacji czy codzienne wspólne funkcjonowanie. Ma to szczególne znaczenie w kontekście upolitycznienia tematu migracji w ostatnich latach. Wiele osób skazanych jest na jednostronną narrację przeciwników osiedlania się cudzoziemców w Polsce i nie ma możliwości zweryfikowania swoich poglądów w bezpośrednim kontakcie z osobami innych narodowości. Skutkuje to falą negatywnych reakcji wobec obcokrajowców, wynikającą w gruncie rzeczy z niewiedzy i uprzedzeń.
Trudno nam wyobrazić sobie sytuację, w której chcemy wynająć mieszkanie i dzwonimy pod numer podany w ogłoszeniu, a ktoś rozłącza się, gdy tylko usłyszy nasz głos. Dla obcokrajowców, którzy nie znają języka polskiego, znają go w ograniczonym stopniu, a czasami po prostu mówią z nieznanym akcentem, takie sytuacje to codzienność. Problemy pojawiają się też przy zapisywaniu dziecka do szkoły, korzystaniu z opieki zdrowotnej czy kontakcie z administracją. Wyjątkowo nieprzyjemne mogą być też np. kontakty z policją – takie sytuacje same w sobie są często stresujące, a gdy dodamy do tego konieczność porozumienia się w obcym języku, mogą być to bardzo trudne przeżycia.
Co więcej, powyższe przykłady opisują życie raczej uprzywilejowanej grupy cudzoziemców – osób znających język angielski, pracujących, które często opuściły swój kraj w poszukiwaniu lepszego życia, a nie w celu ratowania go w ogóle. Bardzo duża część obcokrajowców w Polsce nie spełnia tych warunków. 63% przebywających na terenie Polski cudzoziemców pochodzi z krajów byłego ZSRR, gdzie znajomość angielskiego nie jest powszechna. Z jednej strony znajomość pokrewnego języka słowiańskiego ułatwia i przyspiesza naukę polskiego, ale z drugiej wschodni akcent często spotyka się z niechęcią, nieufnością, a nawet agresją (często nawet większą, niż w przypadku imigrantów z innych regionów). Wśród imigrantów ze Wschodu znajdują się też grupy o znacznie trudniejszej sytuacji – osoby z regionów doświadczonych wojną (Czeczenia, wschodnia Ukraina), dotkniętych biedą (Tadżykistan, Kirgistan) lub kontrolowanych przez autorytarne i brutalne reżimy (Turkmenistan, Uzbekistan czy Białoruś). Cudzoziemcy z tych regionów często trafiają do Polski jako uchodźcy i uchodźczynie – wyjeżdżali nagle, nie byli do wyjazdu przygotowani, są w gorszej sytuacji finansowej, mają słabsze perspektywy zawodowe, a często także problemy zdrowotne lub rodzinne. Wszystkie te czynniki czynią naukę polskiego niezbędną do poprawy warunków życiowych, a jednocześnie wyjątkowo trudną.
Język niewdzięczny
Według klasyfikacji europejskiej, na poziomie B1 (średnio zaawansowanym) użytkownik języka europejskiego jest już samodzielny – potrafi porozumieć się w zakresie życia codziennego i zaspokojenia podstawowych potrzeb związanych z życiem w danym kraju, a także wypowiedzieć się na prostsze tematy światopoglądowe czy abstrakcyjne. Dojście do tego poziomu zaawansowania w języku angielskim zajmuje 350-400 godzin nauki.
O ile klasyfikacja ta sprawdza się w przypadku większości języków zachodnioeuropejskich, to w kontekście języka polskiego jest bardziej problematyczna. Po pierwsze, kursy języka polskiego pozwalające osiągnąć poziom B1 składają się czasem nawet z 500-600 godzin zajęć (np. program intensywnych kursów języka polskiego oferowanych przez Politechnikę Warszawską składa się z 500-600 godzin lekcyjnych, co odpowiada 375-450 godzinom zegarowym, jednak należy jeszcze wziąć pod uwagę naukę poza zajęciami). Po drugie, wbrew wytycznym europejskim, program takiego kursu rzadko może zmieścić wystarczająco dużo treści, by umożliwić zdobycie wszystkich wymienionych umiejętności. Często dopiero na poziomie B2 uczeń poznaje takie formy gramatyczne jak stopniowanie, użycie form bezosobowych lub celownika (zob. np. przykładowy program nauczania polskiego na poziomie B2 na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu). Zakładając 4 godziny lekcji tygodniowo (najpopularniejszy system nauki dla osób pracujących to dwa 90-minutowe spotkania w tygodniu), wyrobienie 600 godzin lekcyjnych zajmuje ponad 3 lata. Znaczy to tyle, że zbudowanie zdania “Kiedyś dawało się dzieciom tańsze prezenty” wykracza poza możliwości kogoś, kto uczy się polskiego już ponad trzy lata!
Język polski nie należy do najłatwiejszych języków dla większości obcokrajowców, gdyż jego budowa różni się znacząco od np. angielskiego, hiszpańskiego, nie mówiąc już o tak odległych językach jak arabski, farsi czy chiński. Wiele elementów polskiej gramatyki czy wymowy zwyczajnie nie istnieje w innych językach, co sprawia, że ich nauka to wypływanie na zupełnie nieznane wody.
W nauce nie pomaga również brak jakiegokolwiek ogólnopolskiego rządowego programu nauki polskiego dla cudzoziemców. Bezpłatne lekcje oferowane są wyłącznie nielicznej grupie osób mieszkających w ośrodkach dla cudzoziemców. Cała reszta jest domeną organizacji pozarządowych. Z kolei oferta płatna często przekracza możliwości finansowe imigrantów – ceny kursu językowego obejmującego 30 godzin wahają się w granicach od 600 do nawet 1500 złotych (a jest to zaledwie 5% godzin kursu B1 przygotowującego do podjęcia studiów w Polsce). W takiej sytuacji nie powinno dziwić olbrzymie zainteresowanie darmowymi kursami polskiego oferowanymi przez Fundację Ocalenie – zdarza się, że na jedno miejsce na naszym kursie przypada aż dziesięcioro chętnych.
Dodać do tego należy wszystkie wspomniane już przeciwności – jak mogę się uczyć, kiedy muszę jednocześnie pracować i utrzymywać rodzinę? Jak mam skupić się na nauce wyjątków, kiedy moje zdrowie fizyczne i psychiczne wymaga pilnej uwagi? Możliwość poświęcenia się nauce języka polskiego to komfort, na który niewielu może sobie pozwolić.
Będzie lepiej, będzie gorzej
Paradoksalnie sytuacja zmierza jednocześnie ku lepszemu i gorszemu. Pod pewnymi względami obcokrajowcom będzie coraz łatwiej żyć w Polsce bez nauki języka polskiego. Poziom znajomości języków obcych u Polaków zwiększa się, liczba cudzoziemców rośnie, postępująca globalizacja wspomaga mobilny tryb życia. Z drugiej strony, im bardziej obcokrajowcy nie będą musieli znać polskiego, tym trudniej będzie im się go nauczyć. Spadnie ich motywacja oraz poziom ekspozycji na język.
Mimo że obserwujemy tendencję upraszczania się języka i coraz silniejszego mieszania kultury polskiej z zachodnią, język przez długi czas pozostanie jeszcze kluczem do nawiązywania relacji między Polakami a cudzoziemcami. Jego nieznajomość może natomiast przyczynić się do pogłębiania przepaści między tymi grupami, jak ma to czasami miejsce w krajach zachodnich. Dopóki temat migracji nie wróci do polityki jako konieczny i pozytywny aspekt współczesności, wymagający systemowych rozwiązań (m.in. bezpłatnej nauki polskiego), pozostaje nam trzymać kciuki za organizacje pozarządowe, które powoli i oddolnie pracują nad tym, żeby Polska była coraz bardziej otwartym miejscem. Fundacja Ocalenie z jednej strony pomaga cudzoziemkom i cudzoziemcom w opanowaniu języka polskiego, a z drugiej pracuje nad tym, żeby wielość języków i akcentów była dla Polaków powodem do zadowolenia, a nie do odkładania słuchawki, gdy ktoś dzwoni w sprawie ogłoszenia.
***
O Autorze:
Kuba Staszewski – koordynator kursów polskiego w Fundacji Ocalenie w Warszawie.
***
W okresie grudzień 2020 – czerwiec 2021 kursy języka polskiego dla uchodźców i uchodźczyń dotkniętych skutkami pandemii oraz lockdownu jest współfinansowane dzięki wsparciu IKEA – Partnera Strategicznego Fundacji Ocalenie – w ramach projektu “Razem w trosce o dom”.