O pomocy żywnościowej podczas pandemii i lockdownu

Dorota Nowok

Marcowy moment lockdownu na pewno zostanie nam wszystkim na długo w pamięci. Dla każdej i każdego oznaczało to zmiany; było dużo strachu, niepewności. Zmiany oznaczały pogorszenie sytuacji tych najbardziej wrażliwych i wykluczonych grup społecznych: między innymi uchodźców, uchodźczyń, osób w procedurze uchodźczej. Codziennością większości z nich już przed lockdownem była niepewność, brak stabilności, życie na zasadzie wiązania końca z końcem. Nie było dobrze, a zrobiło się jeszcze gorzej. Zamknięcie było też ciosem, który uderzył w migrantki i migrantów zarobkowych.

Nagła utrata pracy i środków do życia 

Migrantki i migranci zarobkowi oraz uchodźcy i uchodźczynie to grupy społeczne, które często wykonują w naszym kraju pracę na umowach śmieciowych lub bez żadnej umowy, pracują poniżej swoich kwalifikacji i doświadczają łamania praw pracowniczych. Bardzo dużo osób uchodźczych i migranckich pracuje w gastronomii, na budowach, dorabia przy pracach dorywczych. Dla ogromnej liczby osób lockdown oznaczał stratę pracy, praktycznie z dnia na dzień, co pociągnęło za sobą utratę środków do życia. Samotne matki, jeżeli nawet nie straciły pracy, musiały same się zwolnić, bo po zamknięciu szkół i przedszkoli nie miały z kim zostawić dzieci. 

Zamknięcie szkół: utrata posiłków dla dzieci 

Dzieci z rodzin uchodźczych i migranckich przed pandemią często korzystały z obiadów w szkole – finansowanych przez Ośrodki Pomocy Społecznej (OPS) lub przez fundusze szkół. Wraz z zamknięciem szkół skończyły się szkolne obiady. 

OPS-y w niektórych dzielnicach Warszawy zaczęły zajmować się tym problemem, próbując  stratę szkolnych obiadów zrekompensować np. paczkami żywnościowymi. Włączyły się także szkoły, które starały się, zamiast finansowania obiadów, finansować paczki żywnościowe. Jednak zanim się to wydarzyło, do Fundacji Ocalenie trafiło bardzo wiele rodzin, które były w zawieszeniu i nie wiedziały czym nakarmić dzieci. Niektóre dzielnice i szkoły niestety w ogóle nie zapewniły paczek żywnościowych dla rodzin uchodźczych w trudnej sytuacji i te rodziny także trafiły do nas lub do innych organizacji pozarządowych. Znane są nam przypadki dzieci, które do szkół trafiły na miesiąc lub tydzień przed lockdownem, a rodzice nie zdążyli wystąpić o obiady szkolne. Niektóre szkoły, a właściwie bardzo zaangażowani nauczyciele i nauczycielki, same organizowały pomoc żywnościową dla tych dzieci, inne odwracały głowy twierdząc, że nie jest to ich problemem.

Migranci pozbawieni możliwości powrotu

Lockdown uderzył bardzo mocno także w migrantów i migrantki, osoby z Ukrainy, czy Gruzji, które przyjechały do Polski w ramach ruchu bezwizowego i które pracowały tutaj dzięki uproszczeniu procedur zatrudnienia – były wyrzucane z pracy z dnia na dzień. Jeżeli pracodawca zapewniał pracownikom kwatery pracownicze, zwolnienie oznaczało, że lądowali na ulicy.  

Jak pewnie pamiętacie, zamknięcie dotyczyło także granic państwa. Utrudnione lub niemożliwe były (lub nadal są) wyjazdy z Polski, nawet w celu  powrotu do własnego kraju. Dla większości z nas oznaczało to niedogodności: odwoływanie służbowych wyjazdów zagranicznych czy urlopów za granicą. Dla zwolnionych z pracy migrantek i migrantów z Gruzji zamknięcie granic oznaczało, że obok utraty zarobku i dachu nad głową, stracili również możliwość powrotu do Gruzji. 

Migranci, którym pewnie nigdy nie przyszło do głowy, że mogą znaleźć się na ulicy, stanęli wobec kryzysu bezdomności w kraju, którego języka nie rozumieją, w kraju, do którego przyjechali, żeby zarobić. Kraju, który ułatwiał procedury zatrudnienia, wprowadził ruch bezwizowy, żeby ściągnąć tańszą “siłę roboczą” z zagranicy, ale w kryzysowej sytuacji nie miał im nic do zaproponowania. 

Chaos w urzędach i instytucjach pomocowych

W kolejnych covidowych ustawach, tzw. tarczach antykryzysowych, znalazły się zapisy o przedłużeniu legalności pobytu cudzoziemców i cudzoziemek w Polsce w czasie epidemii, jednak nie zakładały one żadnego  sensownego wsparcia ekonomicznego dla tej grupy. Na przykład tzw. dodatek solidarnościowy przyznawany jest tylko osobom, które pracowały na umowę o pracę i straciły pracę w trakcie pandemii. Mogą z niego teoretycznie skorzystać także cudzoziemcy, którzy mają przyznany pobyt w Polsce, jednak niewielu z nich było zatrudnionych na umowie o pracę. Dodatek nie przysługuje wcale np. osobom w procedurze uchodźczej. 

Co więcej, mimo że wg ustawy osoby posiadające  dokumenty pobytowe, które straciły ważność w trakcie epidemii, nadal przebywają w Polsce legalnie, to wiele urzędów i służb o tym nie wiedziało. Nasi klienci i klientki mierzyły się więc np. z sytuacjami, kiedy urząd pocztowy nie chciał wydać przekazu pieniężnego (zasiłku) osobie w procedurze uchodźczej, twierdząc, że jej dokument stracił ważność i żądał przedstawienia nowego dokumentu, którego uzyskanie było zresztą niemożliwe, bo w trakcie epidemii wydawanie dokumentów tożsamości cudzoziemcom zostało wstrzymane. 

Chaos informacyjny panuje także w instytucjach odpowiadających za wydawanie pomocy żywnościowej. Zgodnie z regulacjami tarcz antykryzysowych, w trakcie epidemii cudzoziemcy i cudzoziemki mają prawo do korzystania z pomocy żywnościowej niezależnie od statusu pobytowego, pod warunkiem, że spełniają kryteria kwalifikacji do Programu Operacyjnego Pomoc Żywnościowa. To sytuacja odmienna od tej, która obowiązywała przed epidemią – zgodnie z ustawą o pomocy społecznej OPS-y kwalifikują bowiem osoby do pomocy społecznej, biorąc pod uwagę ich status pobytowy. Prawdopodobnie dlatego doszło do chaosu w interpretacji “epidemicznych” zapisów. W niektórych dzielnicach cudzoziemcy byli kwalifikowani do uzyskania pomocy żywnościowej zgodnie z aktualnymi przepisami, a więc niezależnie od statusu pobytowego, natomiast w innych dzielnicach niektórym grupom cudzoziemców takiej pomocy się odmawia, ze względu na status pobytowy. Osoby, którym OPS-y odmówiły pomocy, trafiają do organizacji pozarządowych takich jak nasza, które po raz kolejny muszą łatać dziury w systemie, wynikające z chaosu ustawodawczego i administracyjnego. 

Pomoc żywnościowa w Fundacji Ocalenie

Do Fundacji Ocalenie od drugiej połowy marca zaczęło się zgłaszać coraz więcej klientów i klientek pytających o pomoc żywnościową. Zgłoszenia napływały codziennie – od klientów, których znamy od dawna oraz od zupełnie nowych osób. Zgłaszały się rodziny uchodźcze, ale też bardzo dużo migrantów i migrantek zarobkowych, którzy stracili pracę i utknęli w Polsce. Nie zajmowaliśmy się wcześniej pomocą żywnościową i nie myśleliśmy, że będziemy musieli zacząć na tak dużą skalę odpowiadać na tego rodzaju podstawową potrzebę. Wszystko wydarzyło się nagle i niespodziewanie, ale nie mieliśmy wyboru – szybko zaczęliśmy organizować ten rodzaj pomocy. Pierwsze paczki i bony zakupowe wydaliśmy na początku kwietnia. Od tego czasu wydajemy je regularnie, w każdym miesiącu. Do końca grudnia udzieliliśmy pomocy żywnościowej łącznie 846 osobom borykającym się z brakiem jedzenia. W maju udzieliliśmy także dodatkowo pomocy przebywającym w kwarantannie mieszkankom Ośrodka dla Uchodźczyń na Targówku i ich dzieciom. Tam podczas kwarantanny i zamknięcia Ośrodka problemem był brak możliwości robienia zakupów żywnościowych, które odpowiadałyby potrzebom ich i dzieci. Szybko zorganizowaliśmy paczki ze świeżymi warzywami i owocami, które dostarczyliśmy wszystkim rodzinom z Ośrodka.

Od jesieni 2020 r. sytuacja epidemiczna pogarsza się, a ograniczenia wpływające na gospodarkę są zaostrzane. Zapotrzebowanie na pomoc żywnościową nie słabnie i przewidujemy, że będziemy jej udzielać przynajmniej do połowy roku 2021.

***

O Autorce: 

Dorota Nowok pracuje w Fundacji Ocalenie, gdzie zajmuje się koordynacją pomocy rzeczowej (w tym pomocy żywnościowej) oraz administracją mieszkań. 

***

 

W okresie grudzień 2020 – czerwiec 2021 pomoc żywnościowa dla uchodźców i uchodźczyń oraz migrantów i migrantek, dotkniętych skutkami pandemii oraz lockdownu, jest współfinansowana dzięki wsparciu IKEA w ramach projektu “Razem w trosce o dom”.